24h Rawicki Festiwal Sportu po raz trzeci!

Weekend 14-15 maja 2016 roku minął mi pod znakiem biegowej rzeźni. Na zaproszenie przyjaciół z biegi.wlkp po raz trzeci wystąpiłem w tym wyjątkowym biegu. Zresztą historia początków mojej znajomości z osobami aktualnie należącymi do tego właśnie zespołu sięga roku 2013 i pierwszego udziału w tej właśnie sztafecie. To tam wszystko się zaczęło, więc nie było możliwości by nasz wspólny wyjazd nie nastąpił ponownie.

Ustalona wcześniej taktyka była klarowna i jasno określona. Jechaliśmy walczyć o 2-gie miejsce i spróbować zagrozić pięciokrotnym zwycięzcom, drużynie Pieprzyk.pl. Jest to team organizowany i opłacany przez głównego sponsora biegu, który w składzie ma zawsze zawodników co najmniej drugiego garnituru polskiego biegania uzupełnionego o zawodników zza wschodniej granicy.
Zmagania rozpoczęły się punktualnie o godzinie 17:00 w sobotę. Ja na miejsce dotarłem blisko półgodziny później. A wszystko przez remonty na drogach i objazdy które, zasługą tym remontów, zostały wytyczone. Zgodnie z wcześniej zaplanowaną, inną niż dotychczas taktyką, sztafetę rozpoczynałem od dłuższej przerwy. Mieliśmy z góry określoną kolejność biegnących po sobie osób. W związku z tym, że do Rawicza pojechało nas 9 (z możliwych 10 osób), przerwa po każdym przebiegniętym okrążeniu wynosiła 7 kolejnych zmian. Dlatego siedem, nie osiem, bo jedna osoba zawsze omijała jedną kolejkę w ramach dłuższej przerwy wypoczynkowej. Każdemu z zawodników przypadały dwie dłuższe pauzy. Ja byłem w tej niefortunnej sytuacji, że od takowej rozpocząłem, co sprawiło, że w dalszej części rywalizacji pozostawała mi tylko jedna, ponad dwu-godzinna przerwa.

13242056_974423842627195_1307823977_o

Na pierwsze swoje okrążenie wychodziłem po godzinie 19:00. Do tego krążenia przyłożyłem się wyjątkowo mocno. Mój osobisty rekord okrążenia mającego długość 2,8km, biegnącego po Plantach im. Jana Pawła II wynosił dotychczas 9min 15sek. Ustanowiony był podczas pierwszego okrążenia, w trakcie pierwszej wizyty na tym festiwalu. Wynik ten, swego czasu, był również najlepszym wynikiem osiągniętym przez zawodnika zespołu „biegi.wlkp”, a wcześniej jeszcze „wyindywidualizowanych”. W roku ubiegłym dwóch zawodników wynik ten pobiło zbliżając się do dziewięciominutowego rezultatu, stąd moja decyzja o biegu na wynik. Chciałem, by rekord ten powrócił w moje ręce. Według kalkulacji, by pobiec okrążenie w 9 minut wystarczyło pilnować tempa rzędu 3:20min/km. No i od tylu zacząłem. Jednak nogi niosły niczym psa spuszczonego ze smyczy, po długim okresie życia na uwięzi. Skrupulatnie podkręcałem tempo by ostatecznie zamknąć okrążenie z wynikiem 8:47. Co dało średnie tempo biegu na poziomie 3:15min/km.

13225120_974423919293854_269666342_o

Dalsze okrążenia biegałem w czasie oscylującym w granicach 9:00-9:10min. Biegało mi się luźno, na świeżości lecz nie chciałem przesadzać. Wiedziałem, że utrzymanie tego poziomu do końca będzie olbrzymim wyzwaniem. Na szczęście, zgodnie z naszymi przewidywaniami sytuacja szybko się unormowała. Zdobyliśmy kilka okrążeń przewagi nad goniącym nas zespołem, co pozwalało kontrolować sytuację. Moje problemy zaczęły się około północy, kiedy to naglę odcięło mi zasilanie. Utrzymanie poprzedniego, mocnego tempa przestało być możliwe. Nie próbowałem na siłę przyspieszać mając w świadomości dalsze kilkanaście godzin rywalizacji. Kolejne okrążenia wypadały średnio po 9:35-9:45 i tego starałem się trzymać.

Noc minęła nam spokojnie. Choć pogoda nie rozpieszczała. Wiało i było zimno. Po zachodzie słońca nawet piekielnie zimno. Nie sprawdzałem tego, lecz organizatorzy informowali, że w nocy temperatura przy gruncie spadła do 0°C. Na szczęście biegacze są prawie niezniszczalni 🙂 Na kolejną, choć w zasadzie była prawie pierwszą, dłuższą przerwę schodziłem jakoś ok godziny 04:00 nad ranem. Ogarnąłem prysznic, przebrałem się i udałem na krótki sen. Po dotarciu na miejsce noclegu i ustawieniu budzika, ten pokazał godzinę i dwanaście minut pozostałych na sen. Spałem jak dziecko i nie ukrywam, że mega ciężko było wstać z materaca i wrócić na miejsce zmagań. Zmotywowany jedank przez kapitana drużyny Marcina, kilka minut po przebudzeniu czekałem już na pałeczkę w strefie zmian. Pierwsze okrążenie, po przebudzeniu zawsze jest zawsze mega trudne. W końcu w tempie ekspresowym trzeba, ze stanu snu, wejść na maksymalne, wysiłkowe obroty organizmu. Na pierwszy rzut oka widać było, że sen zdecydowanie poprawił moją dyspozycję. Wreszcie zacząłem poprawiać wyniki z poprzednich okrążeń. Czas mijał, a sytuacja zaczynała być coraz bardziej klarowna. Mieliśmy 4 okrążenia starty do prowadzącego zespołu i 8 okrążeń przewagi nad trzecim zespołem. Wiedzieliśmy, że nic nie może nam już zagrozić, gonić też nie było sensu. Pierzyk.pl był zbyt mocny. Robiliśmy swoje.

13262283_974423902627189_1436444694_o

Przełom nastąpił około godziny 14:00, podczas mojego 14 okrążenia. Tuż za strefą zmian dogonił mnie jeden z zawodników prowadzącego teamu. Zaczęliśmy rozmowę, która ostatecznie dążyła do zawarcia słownej umowy. Doszliśmy do wniosku, że sytuacja jest dla obu naszych zespołów tak klarowna i jasna, że nie ma sensu gonić na maksa ryzykując jakimś urazem czy kontuzją. Postanowiliśmy dokończyć rywalizację towarzysko. Od tego momentu wszystkie okrążenia do końca robiliśmy w tempie konwersacyjnym, debatując o czym tylko się dało. Stan ten trwał do samego końca imprezy.

Finalnie 6 24H Rawicki Festiwal Sportu zakończyliśmy na 2 miejscu, a moje najszybsze okrążenie było 5-tym najszybszym podczas tego biegu. Wszystkie 4 szybsze okrążenia wykręcone zostały przez zawodników zwycięskiego teamu. Myślę, że moją trzecią wizytę na rawickich Plantach powinienem uznać za najbardziej udaną z wszystkich dotychczasowych. W końcu zajęliśmy najwyższe miejsce, a ja zdecydowanie poprawiłem czas swojego najlepszego okrążenia, które okazało się być w ścisłej czołówce najszybszych okrążeń ostatniej doby. Dziękuję drużynie biegi.wlkp za zaproszenie. Mam nadzieję, że nie zawiodłem Waszych oczekiwań. No i cóż, być może, do zobaczenia kolejnym razem!

13235421_1077744178938827_5491022627041706961_o