Drezdenecka Dycha za nami! Ochłonąłem, więc czas o tym napisać.

Wszystko zaczęło się jakiś czas temu. Były marzenia, pojawił się pomysł oraz pomocni ludzie. W ten właśnie sposób powstał projekt pod nazwą Drezdenecka Dycha.

Dla jednych była to zwykła niedziela, dla mnie niezwykły dzień. Jest niedzielny, deszczowy poranek. Stres zjadał mnie, nie zostawiając nic na później. Zresztą nie ma co się dziwić, w końcu po raz pierwszy, brałem udział w biegu w roli organizatora. Parę minut po dziesiątej rano zaczęliśmy krzątać się po mieście. Spraw do ogarnięcia było wiele, biuro zawodów, miasteczko biegowe, strefa startu/mety, kierunkowskazy, oznaczenie trasy, agrafka i wiele, wiele innych. Na szczęście rąk do pomocy mieliśmy wiele, dzięki czemu prace poszły naprawdę sprawnie. Około południa deszcz przestał padać i niebo zaczęło się przecierać. Nabraliśmy nadziei, że jednak coś z tego będzie.
Drezdenecka Dycha była dla mnie ważna nie tylko organizacyjnie lecz także jako najważniejsze przetarcie przed wiosennym startem maratońskim. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że był to duży błąd. Nie da się godzić organizacji, ze startem na maksymalnych obrotach. To ciśnienie, bieganina od rana nie pozwoliły właściwie przygotować się do biegu. Nie myślcie jednak, że narzekam i żałuję bo przecież pomimo wszystko powodzenie Drezdeneckiej Dychy było dla mnie najważniejsze.

11096606_950733594958349_4679985874289401049_n

Około godziny 14:00, wraz i innymi zawodnikami stanęliśmy na linii startu. Ja nieco zmieszany, wyłączony, poza trwającą rzeczywistością zastanawiałem się, czy aby na pewno wszystko dopięliśmy na ostatni guzik. Wystrzał startera sprowadził mnie natychmiastowo na ziemię i wtedy to ujrzałem. To, co chciałem osiągnąć od samego początku, czyli nie tylko znaczną liczbę uczestników ale również rzeszę kibiców. Ściany kibiców tworzyły tunel, którym popędziliśmy wraz z resztą uczestników biegu. To było cudowne uczucie, z jakim nie spotkałem się chyba nigdy wcześniej. Niewiele gorzej sprawa miała się na pozostałej części trasy. Kibice na trasie wyrastali niczym grzyby po deszczu, z każdym kilometrem trasy było ich coraz więcej i z coraz to większym zapałem dopingowali przebiegającym zawodnikom. Wiele razy na trasie usłyszałem swoje imię, co naprawdę potrafiło dać energetycznego kopa w tyłek! Do mety dobiegłem bez rewelacyjnego czasu, na 4 pozycji za liderami będącymi tego dnia poza moim zasięgiem. Natomiast niezwykle szczęśliwy, ponieważ nadrzędny cel udało się osiągnąć, pokazaliśmy, że można!

SPOŁECZNY KOMITET PRZYJACIÓŁ DZIECI I BIEGI.WLKP. ZROBILIŚMY TO!!!

11126_950736521624723_2414536418570101010_n

A czy Drezdenecka Dycha się udała i była dobrą imprezą ? Nie mi to oceniać. Zróbcie to Wy, pozostali uczestnicy. My doszukujemy się błędów, analizujemy je i wracamy za rok. Wracamy silniejsi o tegoroczne doświadczenia!

Wszystkim zawodnikom raz jeszcze dziękuję za udział w biegu, a kibicom za głośny doping. Byliście niesamowici!

Pełna galeria zdjęć dostępna na facebook-owym profilu Wybiegać marzenia oraz pod linkiem.

Wyniki dostępne są na stronie http://www.plus-timing.pl/doc-pt/wynikipdf/2015-03-29-DrezdeneckaDycha/wyniki_open.pdf