Mini obóz biegowy – Sarbinowo / Puszcza Drawska 

Od kiedy tylko praktykować zaczęliśmy nasze weekendowe wyjazdy marzyłem, by zabrać uczestników w miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Tam, gdzie narodziła się we mnie pasja do sportu i rekreacji ruchowej. Tam, gdzie rozpoczęła się również moja biegowa podróż, która pozwoliła mi poznać świat i ludzi. Teraz, po blisko 4 latach wreszcie się to udało!

Piątek…

Dla uczestników rozpoczynał się jeszcze przed południem. I choć część uczestników napotkała drobne problemy z dojazdem, to finalnie w komplecie wszyscy zameldowali się w Sarbinowie. Ugoszczono nas tam w Gospodarstwie Agroturystycznym Ignacówka. Przed naszym przyjazdem nie widziałem obiektu, więc martwiłem się nieco, czy ten podoła naszym często nie małym potrzebom, jednak jak się okazało martwiłem się na zapas. Warunki sanitarno-mieszkaniowe były naprawdę satysfakcjonujące, a jedzenie nie skłamię mówiąc, że to wręcz klasa światowa! Wracając jednak do sedna, obóz rozpoczęliśmy od gier integracyjnych. Uczestnicy podzieleni na grupy musieli najpierw przebrnąć przez gąszcz zagadek, czy móc podjąć się zadana głównego, jakim było stworzenie bohatera bajki z dzieciństwa z wszystkiego tego, co uda się im znaleźć w lesie. Z zadania wywiązali się wzorowo prezentując olbrzymią kreatywność. Pierwsze poważniejsze zadanie czekało ich jednak dopiero popołudniu. Na wtedy właśnie zaplanowana została pierwsza biegowa jednostka. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że krótko po starcie rzęsiście rozpadał się deszcz i padał dokładnie do czasu zakończenia treningu. Wykonaliśmy blisko 10km spokojny rozbieg, który chętni wieńczyli porcją sprawności ogólnej oraz kilkoma pobudzającymi rytmami. Wieczorem czasu pozostawało nam już właściwie tylko na treściwe rozmowy o życiu oraz na oglądanie kolejnych części przygód Jamesa Bonda 🙂

Sobota…

Ten niezwykle słoneczny dzień otworzyliśmy lekkim marszobiegiem po lokalnych pagórkach. Las o wschodzie słońca, tego dnia prezentował się wyśmienicie. Drugie tego dnia bieganie czekało nas kilka godzin później. To była zdecydowanie najtrudniejsza jednostka całego tego wyjazdu. Po skromnym rozbieganiu uzupełnionym większą dawką sprawności uczestnicy przystąpili do zadania głównego, jakim było intensywne 3x10min. na krótkiej lecz wymagającej pętli. A ta, choć niepozorna dała się we znaki naprawdę zdrowo poniewierając. Na potreningowe pocieszenie, na obiad wjechała wtedy jarzynowa i nadziewana mięsem papryka. Wszyscy najedli się do syta, bo pamiętali, że czeka ich przecież tego dnia jeszcze jedno treningowe zadanie. A była nim godzina pracy ogólnorozwojowej podczas obwodu stacyjnego. Tam stękania było jak zwykle wiele i po dziś dzień nie wiem, czy stękali ze zmęczenia, czy muzykę chcieli głośniej. Wieczorem, po kolacji wieczór umililiśmy sobie ogniskiem, pieczeniem kiełbasek i rozmowami o życiu. Nikt jednak nie siedział do późna, bo przecież niedziela też przynieść nam miała kolejne przygody.

Niedziela…

Większość najważniejszej roboty treningowej jest już za nami. Co nie znaczy, że nic się tego dnia nie działo. Wręcz przeciwnie. Trzydzieści minut porannej jogi na świeżym powietrzu powala rozruszać obolałe mięśnie i znakomicie wprowadza w nowy dzień. Nie omieszkaliśmy skorzystać z ogrodu, bo pogoda zdecydowanie ku temu zachęcała. Ostatni akcent czekał nas jeszcze przed południem, a była nim wycieczka biegowa o dystansie 25km, której trasa przebiegała linią brzegową 5 okolicznych jezior: Sarbin, Kosino Duże, Kosino Małe, Łubowo oraz Łubówko. To ostanie w dodatku leży w samym centrum rezerwatu przyrody, który, choć znam do od dziecka, urzeka mnie po dziś dzień. Na to bieganie dołączyło do nas jeszcze kilku moich biegowych znajomych, dzięki czemu grupa zdawała się naprawdę potężna. Osoby, które nie były zdolne tego dnia do pokonania takiego dystansu miały możliwość wcześniejszego zejścia i skorzystania z transportu do ośrodka i dodatkowego czasu na odpoczynek. 

Takie wyjazd, jak ten miniony utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że nie zawsze trzeba wyjeżdżać daleko, by pokazać ludziom piękno przyrody. Czasami cudowne miejsca znajdują się bliżej niż nam się wydaje, na wyciągnięcie ręki, a czasami wręcz obcujemy z nimi n codzień, tylko nie zawsze dostrzegamy ich prawdziwe piękno.