Operacja Wildhorse, czyli jak biegając zwiedziłem Jurę?

Na przełomie września i października pisałem już o moim wyjeździe na Wyżynę Krakowsko-Częstochowską. Na zaproszenie Nike Polska udałem się na specjalistyczne trzydniowe szkolenie biegowe, które jak się później okazało miało nieco inny, niż dotychczas, charakter.

Dzień pierwszy!
Miejscem spotkania była Częstochowa. Tam po krótkiej, nieco przedłużającej się do dwóch godzin, zbiórce zostaliśmy autobusem PKS-u wywiezieni do miejscowości Olsztyn. Tam pod murami Zamku Królewskiego podzielono nas na 4 kilkuosobowe, losowo wybrane zespoły. Trafiłem do zespołu „Alfa”. Wtedy też poznaliśmy cel szkolenia, jego zakres i nazwę czyli Operacja Wildhorse! Nie poznaliśmy jednak programu szkolenia. O tym co nas czeka informowani byliśmy na bieżąco.

IMGM8680Początek szkolenia wyglądał dość nietypowo, rywalizowaliśmy pomiędzy zespołami w takich konkurencjach jak przeciąganie liny czy torze przeszkód niosąc wielgachną oponę. Wszystko to, po to, by ustalić kolejność startu poszczególnych zespołów do zadania głównego. Te rozpoczęło się od poszukiwać „zasobnika” znajdującego się gdzieś na ruinach zamku. Kto był, ten wie jak rozległe są to ruiny i na jakim wzniesieniu się one znajdują. Było co robić, aby przeczesać teren, na szczęście po kilku minutach latania na oślep, mych uszu dobiegł wcześniej umówiony sygnał dźwiękowy, oznajmiający odnalezienie zasobnika. Tym okazał się plecak z wszystkimi niezbędnymi do dalszej gry akcesoriami. W plecaku była mapa, woda, apteczka, papier toaletowy i arbuz. W dalszej części szkolenie przybrało formę biegu na orientację. Na mapie naniesioną mieliśmy trasę, po której musieliśmy się przedostać, z punktu A do punktu B odhaczając po drodze punkty kontrolne na których wykonywaliśmy zadania. Te miały charakter testu wiedzy o marce, projektach sportowych będących wytworem Nike, zadań na orientację oraz sprawnościowych. Jak się później okazało punkt B znajdował się w miejscowości Złoty Potok oddalonej od punktu startu o jakieś 20km. Do hotelu Kmicić, który był metą pierwszego dnia zmagań dotarliśmy tuż przed zmierzchem. Swoją drogą hotel Kmicić polecam wszystkim tym, którzy tęsknią za czasami PRL-u. Osobiście czułem się, jakbym cofnął się w czasie, do tych właśnie lat.
Tam odebraliśmy przewiezione busem tobołki i udaliśmy się na szybki prysznic, bo w następnej kolejności czekała kolacja. Ta, podobnie jak hotel, czysty PRL. Mimo to smakowało. Po kolacji trochę bilardu, odrobinę trunku i tak nam zleciało do 2:40. Kiedy to, jako ostatni, odmaszerowaliśmy do pokoi.

IMGM9002

Dzień drugi!
Obudziło nas walenie w drzwi. Było przed 5:00. Nie ukrywam, że wtedy nawet się zdenerwowałem, że nie znam dokładniejszego planu tego całego szkolenia. No ale cóż, tak miała wyglądać ta zabawa więc musieliśmy przetrwać. Spakowaliśmy rzeczy i zeszliśmy na przyhotelowy parking, gdzie zabawa rozpoczęła się od nowa.
Najpierw zabawa w odbieranie i bronienie zasobników, na tej podstawie ustalenie kolejności startu i ogień. Tego dnia zadanie wyglądało dokładnie tak samo. W skrócie punkt A, punkt B i zadania po drodze. Początek mieliśmy wyjątkowo trudny. Często krzyżujące się ścieżek i niewielkie odstępy czasowe dzielące kolejne zespoły powodowały, że często gubiliśmy właściwą drogę. Sytuację opanowaliśmy dopiero około 5km. Od tego momentu wszystko szło jak z płatka. Góry doliny, wioski, wszystkie liczne, przydrożne kapliczki mijaliśmy bez większych problemów. Jednym z ciekawszych punktów dnia drugiego był zamek świetnie zachowany zamek w Bobolicach. Ostatnim punktem tego dnia zmagań było wdrapanie się na górę Zborów. Tam świetnie przedarliśmy się przez test wiedzy o zawodnikach sponsorowanych przez Nike. Od tego punktu, do mety pozostał nam niecały kilometr. Niestety schodząc na dół pomyliliśmy kierunek szlaku i zabłądziliśmy. Jak się później okazało, powiało nami kilka kilometrów dalej i niestety, z powodu zbyt dużego zmęczenia członków ekipy, podjąłem decyzję o poddaniu zawodów. Wykonałem telefon do przyjaciela, podałem lokalizację i zostaliśmy zdjęci z trasy i odwiezieni do hotelu w Korczycach. Mimo finalnego niepowodzenia uważam, że moja drużyna spisała się świetnie. W końcu, tego dnia, dołożyliśmy kolejne 26km.

IMGM8818W hotelu czekało śniadanie, drzemka, później obiad i teoretyczna część szkolenia. Przypomnieliśmy historię marki, poznaliśmy plany i kierunki rozwoju na kolejne kolekcje. Dzień zwieńczyliśmy kolacją i skromnym małym. Jednak dwudniowe, nakładające się zmęczenie robiło już swoje.

Dzień trzeci!
Ten rozpocząłem od dobrowolnego, porannego rozruchu prowadzonego przez Kubę Wiśniewskiego. Wybrała się nas zaledwie garstka. Część zrezygnowała zapewne z powodu sporego zmęczenia wynikającego ze sporej ilości biegania w dwóch poprzednich dniach. Część być może wystraszyła się mrozu, który tego właśnie poranka doskwierał znacząco. Rzecz jasna nie byłem przygotowany na mróz, więc przyodziałem co miałem. Szorty, bielizna na krótkim rękawie przykryta longsleevem i ultralekką kurtką musiały wystarczyć. No i wystarczyło. Cały rozruch wyniósł jakieś, nieco ponad, 6kilometrów i urozmaicony był kilkoma pobudzającymi przebieżkami. Zwieńczyliśmy go solidną porcją rozciągania. Po rozruchu udałem się na szybki prysznic, śniadanie, pakowanie rzeczy i razem z resztą ekipy udaliśmy się na ostatnią część szkolenia, tą stricte produktową i sprzedażową. Na zakończenie skonsumowaliśmy obiad i zostaliśmy odwiezieni kilkadziesiąt kilometrów do Częstochowy, skąd wracaliśmy każdy w swoją stronę.

IMGM8826

Na sam koniec już, chciałbym w kilku słowach podsumować ten wyjazd. Operacja Wildhorse to pierwsze tak ciężkie fizycznie i bogate w atrakcje szkolenie, w którym brałem udział. Przeprowadzone było w świetnej formule gry terenowej, dzięki której poznałem uroki Jury. A jej uroki są niebagatelne. Cudowna, nieskazitelna przyroda, miejsca nietknięte ramieniem współczesnej cywilizacji. Można by rzec, że wręcz zacofane ale to właśnie charakteryzuje Jurę Krakowsko-Częstochowską. Do tego liczne jaskinie, skały i skałki. Jestem pewien, że jest tam wiele więcej do zobaczenia, niż to, co miałem okazję poznać dlatego jestem przekonany, że jeszcze tam wrócę.

IMGM8908