Test butów biegowych Nike Zoom Pegasus 31.

Podejmując się kolejnego testu produktowego postanowiłem sprawdzić, ile prawdy jest w legendzie biegowej Nike. Nike Pegasus 31, czy owa legenda nadal pozostaje żywa?

Trudne początki
Nie będę się krył z tym, że zawsze byłem jakoś sceptycznie nastawiony do obuwia biegowego Nike. Nie wiem z czego ta niechęć wynikała, bo nawet nigdy dotąd nie miałem okazji biegać w obuwiu tej marki. Po prostu jakoś buty te do mnie nie przemawiały. Tym bardziej niezmiernie ucieszyłem się z możliwości sprawdzenia ich od strony praktycznej.

Wstępne rozeznanie
Pegasus jest najstarszym modelem w biegowej stajni Nike. Swoje początki datuje na lata 60 XXw. Testowany przeze mnie model to już 31 wydanie legendarnego skrzydlatego konia. Design buta mocno zmienił się w porównaniu do swojego poprzednika. Mocno wyszczuplał w cholewie, obniżył off-set (obecnie jest to 10mm) przez co nabrał widocznej agresji, drapieżności i dynamiki. W moim subiektywnym odczuciu Pegasus 31 po prostu dopieszcza oko. Zasadnicze zmiany technologiczne nastąpiły również w podeszwie. System Nike Air został zastąpiony przez Nike Air Zoom, system poduszek gazowych o zmniejszonej objętości, poprawiających sprężystość, przyspieszających reakcję, a także dających lepsze czucie podłoża.

10636333_821745504523826_2217785750918499461_n
Biegowa diagnoza
Nie będę ukrywał, że w związku z moją sceptycznością, do recenzji podszedłem bardzo skrupulatnie. Można by rzec, że przepuściłem go przez treningowy rentgen.
Nazajutrz po otrzymaniu butów pierwszy mocny akcent biegowego testu. Dziesięciokilometrowy mocno biegany odcinek tempowy. Pomimo tego, że w zasadzie nie wiedziałem nawet jak słynny „pegaz” leży na stopie zaryzykowałem, włożyłem, zasznurowałem i pognałem. Ten trening był początkiem końca mojego przekonania do „niebiegowości” Nike. But okazała się być odpowiednio sztywny i twardy do biegania szybkich odcinków. Podeszwa dobrze trzyma twardą asfaltową, brukową jak i tartanową nawierzchnię. Cholewa doskonale stabilizuje stopę dając jej odpowiednie trzymanie na wysokich prędkościach. Tezę tą potwierdziłem także na odcinkach krótszych: odpowiednio 3km, 300m i 100m.
Kolejnym elementem sprawdzającym Pegasusa 31 było klasyczne wybieganie. W moim przypadku rozbieganie to element stanowiący znaczną objętość treningową. Pozwalało mi to urozmaicać nawierzchnię po której je wykonywałem. Wykorzystałem w tym celu wszystko co mogłem: nawierzchnie asfaltowe, kostkę brukową, drogi szutrowe, gruntowe. Miałem także możliwość sprawdzenia coraz bardziej biegowego Nike na plaży morskiej zarówno tej twardej jak i tej grząskiej. Jako, iż nie należę do biegaczy o niskiej masie (bo 82kg za taką uważam) ważnym elementem dla mnie podczas długiego treningu jest amortyzacja i ogólnie rozumiana wygodna cholewa. But, pomimo wcześniej już wspomnianej odpowiedniej twardości i sztywności, amortyzuje w sposób nienachalny. Jak to rozumiem? Nie jest przesadnie miękki, za czym nie przepadam oraz nie jest twardym gniotem podeszwowym, przez którego trzeba uczyć się chodzić na rękach dnia następnego. Cholewa skonstruowana z miękkiego, bardzo dobrze wentylującego meshu, zapewnia komfort cieplny i suchość stopy. Materiał ten, minimalizuje ryzyko otarć, nie krępuje stopy w żadnej płaszczyźnie jednocześnie rewelacyjnie ją stabilizując. Pokonywane dystanse podczas testowych rozbiegań sięgały lub nieznacznie przekraczały 20km.
Idąc za ciosem, chcąc znaleźć wreszcie jakieś negatywne cechy „skrzydlatego konia” zabrałem go w nieco bardziej wymagający teren. Nieco bardziej wymagający terem w tym znaczeniu nabiera innego znaczenia, ponieważ „górki” na które się puściłem okazały się być górami przez naprawdę wielkie G! W tym miejscu dodam, że nigdy w życiu nie przypuszczałem, że na Pomorzu można znaleźć takie przewyższenia. Stosunkowo nie tak strome, natomiast piekielnie długie, niczym dwie długości pasa startowego Portu Lotniczego Ławica, podbiegi po gruntowej i kamienistej drodze obfitującej w kamienie i korzenie Pegasus znosił lepiej niż ja sam. Podobnie sprawa miała się podczas kilkusetmetrowych podbiegów, tym razem stromych niczym Orla Perć wiodących na szagę przez las. Kostkowa podeszwa zapewnia doskonałą trakcję. Będąc na szczycie ostatniego wzniesienia pomyślałem, że to niemożliwe, aby robiąc tak wszechstronny test nie znaleźć w butach żadnej słabej strony. Chwilę później jednak coś znalazłem. Zbiegając w dół wąskimi, krętymi, ścieżkami unikając naturalnych przeszkód czułem pewną niestabilność butów. Po dłuższej analizie tamtej sytuacji chciałbym podjąć się próby wybronienia Pegasusa 31 z zaistniałej sytuacji. Argumenty znalazłem trzy, pierwszy mniej istotny dotyczy mojej raczej nietęgiej stopy, drugi znaczący czyli szaleńcza prędkość zbiegu no i trzeci zasadniczy taki, że nie jest to but trailowy.
Cała kwintesencja
Muszę przyznać, że możliwość sprawdzenia modelu Pegasus 31 sprawiła, że obuwie marki Nike traktuję jako godną uwagi markę biegową. W moim odczuciu jest to doskonałe rozwiązanie dla biegacza nawet o sporej wadze, wykonującego wszechstronny trening biegowy po różnej nawierzchni z wyłączeniem mocnego trailu. But ten może także znaleźć swoje zastosowanie jako but startowy dla tych, którzy podczas zawodów nie walcza o każdą sekundę.Reasumując stwierdzam, że legenda Pegasusa nadal trwa!

10411726_821745451190498_8150143393294281542_n