Słoneczna Bułgaria vs. trening.

Przez te kilka dni udało mi się wyłapać kilka ciekawych kwestii, przyzwyczajeń i rekacji na jakie musicie być gotowi ruszając na trening w Bułgarii. Nie chciałbym Was zasypywać durnymi i banalnymi informacjami dlatego ograniczam się do minimum. Pierwszymi dwoma zapewne Was nie zaskoczę, pomimo to proszę doczytajcie do końca, żebym jednak pozostał wiarygodny. Trzecia i czwarta jednak może okazać się ciekawą.

Na koniec napiszcie, czy takimi były? I jak się do nich odnosicie?

Przede wszystkim trenujcie wcześnie rano. Przez pozostałą część dnia temperatura skutecznie uniemożliwi Wam trenowanie na odpowiednich obrotach. Wieczorem zaś z hoteli na miasto wyruszają hordy turystów i przeciśnięcie się promenadą, czy nawet zwykłym chodnikiem, nawet nie graniczy z cudem, ale jest niewykonalne.

Woda, to Twój przyjaciel każdej wyprawy. W Bułgarii wilgotność powietrza jest niezwykle niska. Stąd uczucie pragnienia jest niesamowicie duże. U mnie, w czasie pierwszych treningów na które tradycyjnie wody nie zabrałem, objawiało się to uczuciem kłucia w gardle. Na kolejne treningi byłem już mądrzejszy i zabierałem butelkę wody. Tutaj chyba należałoby, abym wplótł krótką przygodę jaka nam się przydarzyła. Jednego razu przebiegając z Lilą promenadą zaczepił nas tubylec, który twierdził, że jest Szkotem, chciał pogadać. Był on stanu zdecydowanie wczorajszego na moje oko właśnie wracał z imprezy. Zapytał, czy poczęstuję go wodą. Oczywiście nie odmówiłem człowiekowi w potrzebie, poczęstowałem i zaproponowałem, żeby zachował ją dla siebie, ponieważ pewnie jeszcze się mu przyda. My na szczęście mieliśmy jeszcze jedną butelkę.

Pozdrowienie biegacza pozostaw w hotelu. Pomimo tego, że naprawdę wiele osób tam biega, w czasie dwugodzinnego trenigu o godzinie 6:00 rano spotykałem kilkudziesięciu innych biegaczy, nikt się nie pozdrawia. Po kilku pierwszych kiwnięciach poczułem się jak alien i automatycznie przestałem wymahiwać ręką. Taka ignorancja skutecznie potrafi zahamować popęd dlatego proponuję za wczasu zaprzestać tych praktyk.

Biegnąc chodnikiem przygotuj się na hopsanie. Nie wiem dlaczego Bułgarzy sami sobie kłody pod nogi rzucają, ale uwierzcie mi, oni stawiają co najmniej 30-40cm krawężniki. Kilka kilomterów wskakiwania i zeskakiwania, co rusz, na taki podeścik daje w kość. Dlatego bądźcie na to gotowi lub po prostu unikajcie ich. Podziękują Wam za to Wasze kolana i uda.