Mini obóz biegowy – Zielenica

Pomysł zorganizowania Mini obozu biegowego zrodził się w mojej głowie kilkanaście miesięcy temu. Dokładnie wiosną ubiegłego roku. Zrobiłem nawet wstępny rekonesans, jednak czegoś mi wtedy brakowało. Z dzisiejszej perspektywy wiem już czego. Odpowiedniej lokalizacji. Więc kiedy już znalazłem idealne ku temu miejsce, obiecałem sobie postawić kropę nad „i”!

Zielenicę odkryliśmy zupełnym przypadkiem. W zasadzie to Lila ją odkryła. Grzebiąc w czeluściach Googla, szukając cichego i ustronnego miejsca na weekendowy wypad we dwoje. Odnalazła zdjęcie, na którym widoczny był piękny, drewniany dom stojący na palach. Obok znajdował się sporych rozmiarów zbiornik wodny, a dookoła rozpościerała się niekończąca zieleń lasu. Widok ten urzekł nas do tego stopnia, że postanowiliśmy przetestować tą miejscówkę na własnej skórze.

I tak, w połowie listopada ubiegłego roku, po raz pierwszy odwiedziliśmy Zielenicę. Miejscowość, którą za czasów wojny Niemcy nazywali Bieszczadami Pomorza. Urokliwa, spokojna, leżąca na skraju dużego kompleksu leśnego. Taka, do której nawet nie każda nawigacja samochodowa będzie w stanie Cię doprowadzić. To tam właśnie znajduje się owa chatka, będąca częścią agroturystyki o nazwie „Zielenica – zieleń i przestrzeń”. Domek Orle Gniazdo jest jednym z pięciu znajdujących się tam drewnianych, pokrytych strzechą i ogrzewanych wolnostojącym kominkiem domków. Pozostałe nazywają się równie sympatycznie: Domek sędziego, Domek rodzinny, Domek wędkarza i Domek w zaroślach. Poza nimi znajduje się tam również wiata ogniskowa, altana towarzyska z TV i kuchnią, boiska do gry, plac zabaw oraz stawy wędkarskie. Reasumując, znajdziecie tam wszystko co niezbędne by miło spędzić czas.

Obóz zaplanowany został na blisko 3 doby. Na miejscu zameldowaliśmy się w piątkowe przedpołudnie. Piątek był dniem szybkości. Krótko po zakwaterowaniu wybraliśmy się na mały rekonesans, który zwieńczyliśmy kilkunastoma powtórzeniami żwawego tempa bieganego wzdłuż jednej z największych w tym regionie kopalni żwiru. Po powrocie był czas odrobinę higieny, obiad i relaks. Wieczorem odbył się drugi trening, którym była blisko półtoragodzinna sesja stretchingu i rozciągania. Sobotni dzień był dniem kluczowym. Zaplanowanie mieliśmy aż trzy jednostki: poranny rozruch, siłę biegową i trening funkcjonalny. I choć pierwsza z nich, jakieś 6km spokojnego truchtu o świcie, co najwyżej podkręciło apetyt, natomiast pozostałe wymagały od nas już znacznie więcej. Najpierw temperaturę ciała podgrzaliśmy kilkunastoma powtórzeniami podbiegów na jednym z tutejszych wzniesień. By finalnie rozpalić do czerwoności zdecydowaną większość mięśni naszego ciała podczas funkcjonalnego obwodu stacyjnego. Na niedzielny deser pozostawiliśmy sobie blisko 20km wycieczkę po okolicy z przewyższeniami rzędu blisko 250m w górę i w dół. Po powrocie chętni zamorsowali w stawie, a pozostali szykowali się do wyjazdu.

Mini obóz biegowy w Zielenicy okazał się istną petardą! Słoneczna pogoda, las pełen zwierząt, cała masa biegania, przewyższeń, pompy mięśniowej, tętna na krawędzi i niezliczona ilość żartów! Dzięki i do następnego razu… Tak, do następnego 😉