Pożegnanie z bajką, czyli ostatni maraton Trenera!

Kiedy powiedział to po raz pierwszy wziąłem to za żart, ale on się nie roześmiał. Kiedy po chwili powtórzył to raz jeszcze zrozumiałem, że nie żartuje. Zrozumiałem też, że tego właśnie dnia – dnia jego ostatniego maratonu pragnę być u jego boku. Czułem, że jestem mu to winiem!

Wybór Dębna na arenę zmagań nie był przypadkowy. To tam właśnie, dokładnie 40 lat temu debiutował on na królewskim dystansie, i tam też postanowił go zakończyć. Nikomu nic do tego, wybór należało uszanować. Z dzisiejszej perspektywy uważam, że lepiej nie mógł sobie tego zaplanować.

Tomasz Sip Fotografia

Adam przygotowywał się rzetelnie, czego nie można powiedzieć o mnie i Mariuszu – przyjacielu od lat, którzyśmy jemu towarzyszyli. Ale nie o tym rozpisywać się będę, bo nie o nas chodziło. Tego dnia teatr miał wyłącznie jednego aktora. Reszta to tylko statyści. Natomiast on zarobił wszystko, by tego dnia móc z godnością, uśmiechem na twarzy i podniesionym czołem pożegnać się z maratoniem.

Przebiegu wyścigu również opisywał nie będę, bo uważam, że kompletnie nie miałoby to sensu. Sensem było zwieńczenie pięknej historii i zamknięcie pewnego rozdziału i tak też się stało. Zdradzę tylko, że na finiszu biegu, na ostatnich kilkuset metrach realnie miałem ciary. Serio! Ciary na całym ciele, od dłoni po same palce stóp. Resztę zostawię dla siebie. Po przekroczeniu linii mety podszedłem do Adama i utonęliśmy w objęciach. Pękałem z dumy!

Tomasz Sip Fotografia

To było fantastyczne przeżycie, emocjonalna bomba, która pozostanie w pamięci i serduchu już na zawsze. Adam dziękuję!