Test butów biegowych Nike Zoom Vomero 11. Niedoceniony poduszkowiec.

Nie ukrywam, że zawsze lubiłem eksperymentować. Nawet w kwestii butów biegowych. Pewnie dlatego, do dnia dzisiejszego, na pytanie o moje ulubione buty odpowiadam, że nie ma takich. Pomimo tego, że wiele modeli przewinęło się już przez moje stopy, żaden z nich, nie okazał się być tym jedynym.

Co z tą cholewą?

Na pierwszy rzut oka Vomero wydawał się być bardzo szerokim butem, w którym to raczej swoboda powinna grać pierwsze skrzypce. Wrażenie to pryska jak bańka mydlana w momencie, kiedy wkładamy but na stopę. Pozornie szeroka cholewa okazuje się być na tyle mocno wyprofilowana i wypełniona wewnątrz, że stopa leży w nim wybornie. Odpowiednie trzymanie stopy wspomaga również system Flywire, rodzaj taśmy tworzącej przelotki sznurowadeł. Dzięki nim mogłem, zupełnie niezależnie dopasować siłę wiązania i idące za tym dopasowanie do budowy stopy, rodzaju treningu, terenu i własnego kaprysu.

IMG_20160507_175730106

Podeszwa, podeszwie nie równa?

Zastanawiałem się, czy po dwóch zabieganych przeze mnie parach Pegasus’a, Vomero może mnie czymś zaskoczyć. Znając opinię krążącą w światku biegowym, dotyczącą Nike Zoom Vomero spodziewałem się buta w stylu „kanapowca”. Miękkiego i maksymalnie wygodnego dla stopy. Zdanie to budowała we mnie świadomość o dwóch poduszkach gazowych Nike Zoom Air umiejscowionych w podeszwie buta, połączonych z miękką pianką Lunarlon. Poduszki te ulokowane są pod piętą oraz śródstopiem. Po wciągnięciu obuwia na stopy tylko się w tym twierdzeniu upewniłem. Vomero leżało wyśmienicie. Dawało się w tym wszystkim wyczuć level premium, w którym spokojnie można Nike Zoom Vomero 11 skatalogować.

„Kanapowiec” do zadań specjalnych.

Przyjemność wynikająca z miękkości buta w żaden sposób nie ograniczała jego możliwości. Nike Zoom Vomero 11 świetnie sprawdziło się nie tylko podczas spokojnych kilometrów, ale również w trakcie treningu szybkościowego.

Wykonałem w nich nawet 10-cio km trening drugiego zakresu, co nieczęsto zdarza się mi w obuwiu treningowym. Do takich zadań raczej wybieram obuwie startowe. W Vomero jednak od samego początku czułem, że podwójny Zoom może temu podołać. Dlatego postanowiłem spróbować. W trakcie tego treningu buty zachowywały się świetnie, dobrze trzymały stopę i nie dawały po sobie poczuć przesadnej miękkości, która zawsze ogranicza dynamikę. Odniosłem nawet wrażenie, że przedni Zoom, ten leżący pod śródstopiem sprężynuje na tyle mocno, że pomagał w momencie odbicia od asfaltowego podłoża.

IMG_20160507_175310123

Niewiele gorzej sprawa miała się w trakcie odcinków 100 i 200m bieganych na tartanowej bieżni. Vomero pewnie trzymały się podłoża, perfekcyjnie stabilizowały stopę na łukach i wystarczająco dobrze wspomagały fazę odbicia. Jednak wraz z kolejnymi, licznymi powtórzeniami zaczynały coraz bardziej „grzęznąć” w miękkim tartanie. Nie dawałem jednak za wygraną i postanowiłem powtórzyć ten sam trening na parkowej, asfaltowej ścieżce i tam już buty zachowały uczucie sprężystości do samego końca.

Puentując

Nike Zoom Vomero 11 to wysokiej jakości buty, dla biegacza o neutralnym i supinujacym sposobie przetaczania stopy. Model ten świetnie sprawdzi się u osób szukających butów wysokoamortyzujących, pod dużą objętość treningową wykonywaną raczej na twardych nawierzchniach, nie stroniących jednak od wszechstronnego treningu biegowego szybkościowego, czy siłowego.

IMG_20160507_174228397