Zakończenie sezonu podczas VI Biegu Niepodległości w Obornikach.

W ostatnich tygodniach trening ciągnął się jak flaki z olejem, tym bardziej cieszył mnie fakt zbliżających się zawodów. Plan na te zawody był jasny i klarowny, jechałem do Obornik walczyć o zwycięstwo i obronę tytułu sprzed roku.

Wszystko zaczęło się niewinne, dotarliśmy do Obornik jakoś przed 10. Na szybko wpadłem do szkoły, gdzie znajdowało się biuro. Ogarnąłem pakiet, zamieniłem kilka słów z napotkanymi znajomymi i odwiedziłem i standardowo zwiedziłem szkolną toaletę. Po czym wróciłem, do samochodu, się przebrać. Na rozgrzewkę ruszyłem jakiś kwadrans po 10. Trochę pobiegałem, trochę poskakałem, a na koniec rozciągnąłem mięśnie. Przebieżki postanawiałem chwilowo odpuścić, ponieważ czas gonił. W końcu trzeba było jeszcze dotrzeć na start 🙂 przebrałem się i ruszyłem w stronę obornickiego rynku, gdzie wrzało od gęstwiny biegaczy. Po drodze trzasnąłem 4 żwawsze przebieżki i przemaszerowałem na linię startu. Tam odśpiewaliśmy hymn i czekaliśmy na sygnał startu…

12238489_956691604400597_3859797670229265940_o

…ten rozbrzmiał punktualnie o 11! Naładowany adrenaliną tłum ruszył przed siebie. Starałem się utrzymać spokój i kontrolować sytuację. Już od samego przeglądania listy startowej jasne było, z kim przyjdzie mi tego dnia rywalizować. Moim rywalem na ten bieg był Darek Szrama. Miejscowy wymiatacz, który wprawdzie w tym sezonie był zupełnie wyłączony ze startów z powodów zdrowotnych, lecz to nie robiło z niego chłopca do bicia. Od startu trzymaliśmy się blisko siebie i już po kilku minutach jasne było, kto będzie liczył się w tym biegu. Na kilkanaście metrów do przodu odjechał nam jeden zawodnik, lecz nie widzieliśmy w nim zagrożenia i słusznie, bo jak się później okazało był to zawodnik startujący, nie na naszym dystansie, lecz na dystansie 5km. Pierwsza pętla spokojna, na rozeznanie. Pomimo spokojnego tempa, nie próbowałem przyśpieszać. Nie szczególnie zależało mi na dobrym rezultacie czasowym, tym bardziej że wietrzna aura dawała się we znaki. Pierwszy atak nastąpił tuż przed 7km. Dodam, że z mojej inicjatywy. Prowadzący Darek nieco przyhamował na wietrze wiejącym nam wyraźnie w twarz, więc postanowiłem spróbować. Zerwałem, na kilkadziesiąt metrów, tempo do poziomu nieco poniżej 3:00min/km lecz to nie przyniosło skutku. Konkurent trzymał się blisko i wytrzymał. Wtedy zrozumiałem, że wszystko rozstrzygnie się na ostatnich metrach. Nie myliłem się, jakieś 500m od mety, rywal docisnął i odjechał na kilkanaście metrów. Skontrowałem i wbiegając na rynek miałem już niecałe 10m straty. Tam niestety napotkaliśmy znaczne grupy dublowanych zawodników i zaczęło być problematycznie. Odpuściłem. Darek był na nieco lepszej pozycji do wyprzedzania, łapiąc się od wewnętrznej, mi pozostało obieganie po zewnętrznej. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak tylko dokulać bieg do końca.

Bieg_Niepodleglosci_2015__254

Na metę wpadłem jako drugi, kilkanaście metrów za zwycięzcą. Cieszyłem się jednak jak dziecko, w końcu zwieńczyłem sezon. Dla mnie niezwykle wymagający sezon. Trudny, z problemami, ze wzlotami i upadkami. Były wielkie chwile i jeszcze większe porażki. Wierzę jednak, że cały ten rok nauczy mnie pokory, cierpliwości i da wiarę, że coś jeszcze dam radę zdziałać w bieganiu. Tymczasem odpuszczam na jakiś czas. Odpocznę po to, by wrócić silniejszym niż dotychczas.