Sezon był, ale już się skończył. Przyszedł czas by się z niego wyspowiadać!

Dobiega powoli końca tegoroczne roztrenowanie. Te kilka tygodni odpoczynku po sezonie od zawsze wpływało pozytywnie nie tylko na stan mojego ciała ale i ducha.

Mam za sobą trudny sezon, w którym niewiele startów odbyło się po mojej myśli. Prawdę mówią to chyba tylko ścisły początek sezonu, czyli 13.Maniacka Dziesiątka​ i 10.PKO Poznań Półmaraton mogą zostać uznane do naprawdę udanych. Wynik 32:51 podczas Maniackiej Dziesiątki zaskoczył nawet mnie samego. W życiu się sądziłem, że potrafię aż tak szybko przebierać nogami. Natomiast 1:13:33 osiągnięte podczas Poznań Półmaratonu oczywiście dało mi nowy rekord życiowy, jednak drobny niedosyt pozostał. Wszystko przez drobny uraz, który ujawnił się kilka dni przed zawodami i doskwierał w czasie ich trwania.

Po tych zawodach moje problemy zdrowotne zaczęły się nawarstwiać, a zawody knocić. Pozostałe, które mogę zaliczyć do zadowalających to CITY TRAIL​ Poznań – Bieg 6 (16:27) w mocno błotnistych warunkach, 3.Drezdenecka Dycha (33:56), 2.Bukowski Bieg Księcia Mieszka (33:44), 27.Półmaraton Philips’a Piła​ (1:15:56) na trasie dłuższej niż nakazują przepisy oraz 2.Półmaraton Wągrowiec Skoki​ (1:15:34). Cieszy fakt, że pomimo kilku przerw spowodowanych drobnymi kontuzjami, osiągane wyniki w ciągu całego sezonu były dość mocno powtarzalne.

Za największe tegoroczne rozczarowanie uznać trzeba klęskę projektu #Breaking2h35m podczas październikowego 18. PKO Poznań Maraton​u, którego do teraz nie wiem, jak w ogóle ukończyłem.

W taki sposób właśnie zamykam kolejny rozdział mojej biegowej przygody. Był to rozdział budujący napięcie nie mniejsze niż powieść Stephena Kinga, z nieoczywistym zakończeniem. Tak samo nieoczywistym, jak moje dalsze plany sportowe. Ambicje pozostały ale zanim powtórnie odważę się z nimi zmierzyć muszę popracować nad tym, co zawodziło w tym roku. Jak to mówią „Diabeł tkwi w szczegółach”…